HOT-INFO

11-400 Kętrzyn,
Polska

Redakcja
Fot. Wiesław Zygmunt

O starej sali gimnastycznej lepiej nie pamiętać – teraz w jej miejscu stoi nowa, cztery razy większa hala sportowa, dzięki której społeczność giżyckiego Zespołu Szkół Kształtowania Środowiska i Agrobiznesu może wysoko podnosić głowę z dumy. Na pewno może też podnosić sobie poprzeczkę, jeśli chodzi o kondycję fizyczną, bo warunki do jej rozwijania wreszcie są. Nowy obiekt budowano rok, wydano na niego prawie 4 miliony 300 tysięcy złotych. Finansowanie inwestycji wsparły unijne fundusze, a dokładniej 2 miliony 200 tysięcy złotych. Udało się je pozyskać dzięki wspólnym polsko- litewskim staraniom. Zespół Szkół Kształtowania Środowiska i Agrobiznesu ma teraz dobrą sposobność, by odwdzięczyć się zaprzyjaźnionym szkołom, które do tej pory, przyjmowały jego uczniów do swoich sal gimnastycznych.

Redakcja
Fot. Wiesław Zygmunt

Nie chodzi wyłącznie o lepszą sprawność fizyczną czy zdrowy styl życia, ale również o samodyscyplinę i kształtowanie osobowości, bo trening sztuk walki to jeden ze sposobów na połączenie siły ciała i rozwoju ducha. W Giżycku już po raz czwarty zorganizowany został festiwal sztuk walki, dobra sposobność by odkryć nieco ich tajniki, a i zachęcić młodych ludzi do nowych form spędzania wolnego czasu. A można było podziwiać m.in. Karate kyokushin, taekwondo i aikido, krav maga. Widowiskowy pokaz zaserwował Takashi Team Polska z Lidzbarka Warmińskiego. Festiwal sztuk walki zakończyły pojedynki. MMA czyli Mixed Martial Arts to dyscyplina sportowa, która łączy różne techniki, miesza style, podczas tej walki wręcz - dozwolone są zarówno ciosy pięściami, rzuty, jak i kopnięcia czy duszenia, ale określenie MMA walką bez reguł to już nadużycie, jak w każdej dyscyplinie sportu współzawodnictwo ma swoje zasady. Po raz pierwszy w Giżycku uczestnicy festiwalu mogli obejrzeć walkę K1, w szranki stanęli mistrzowie Polski w kickboxingu.

Redakcja
Fot. Wiesław Zygmunt

Wrotki jednośladowe czy jak kto woli rolki to letnia odmiana łyżew i dobry sposób na rodzinne spędzanie czasu, w dodatku z korzyścią dla kondycji. Ta sportowa dyscyplina nie eliminuje nikogo ze względu na wiek, jeśli są chęci wrotki może założyć niemal każdy. Rodzina państwa Ciborowskich z Pisza i z Jasła może być doskonałym przykładem. Jeżdżą trzy pokolenia dziadkowie, rodzice, dzieci. Ten sport to potrzebna organizmowi dawka ruchu, która wyzwala energię i sprawia, że z chęcią ruszamy do pracy- zapewnia Damian Ciborowski. Są amatorami, a jednak zapału im nie brakuje, przemierzają setki kilometrów, by spotkać się podczas wrotkarskiej rywalizacji, nie tylko w Polsce, również poza jej granicami. Jedynym minusem wrotek może być ich cena, ale dla chcącego nic trudnego, zwłaszcza wtedy gdy sport staje się życiową pasją. Janusz Jabłonowski z warszawskiego Stowarzyszenia Polskater mówi, że wcale nie trzeba być bogatym, żeby wydać kilka tysięcy na własne wrotki, można uskładać potrzebną sumę pieniędzy, jeśli komuś naprawdę zależy i żartem dodaje, że jednak trzeba mieć trochę nie po kolei w głowie. Ale inwestowanie we wrotki wcale nie jest szaleństwem to po części inwestycja we własne zdrowie. Warunek jest jeden na kupnie wrotek nie można poprzestać, żeby było bezpiecznie obowiązkowo trzeba zakładać na głowę kask, a jeśli ktoś boi się poupadkowych stłuczeń może dokupić do kompletu ochraniacze na łokcie, kolana, dłonie, a nawet pupę. Masowe Mistrzostwa Giżycka w jeździe na wrotkach zostały zorganizowane już po raz czwarty i przyciągnęły amatorów wrotek z różnych stron Polski, a niewątpliwie rangę tego sportowego wydarzenia podniosło przybycie zawodników kadry narodowej i z ich trenerem Ryszardem Białkowskim na czele. Do rywalizacji stanęły różne grupy wiekowe i zmagały się ze sobą na różnych dystansach. Każdy uczestnik zawodów mógł sprawdzić swoją kondycję nie tylko w tej samej kategorii wiekowej, ale oczywiście w ostatnim biegu mistrzostw w kategorii open. Na starcie stanęli razem i juniorzy i seniorzy i mieli do przejechania dystans 20 km. Meta należała do zawodników kadry narodowej, a pierwsze miejsce wywalczył sobie Daniel Mazurek.

Redakcja
Fot. Wiesław Zygmunt

Na dwóch kółkach, ale również na czterech, podczas tego startu każdy rower miał szansę przewieźć swojego właściciela wyznaczoną trasą. Liczyła się sama chęć uczestniczenia w rowerowej przejażdżce, a nie zajęte na mecie miejsce. Rowerzystom amatorom zapału nie brakowało, przybyli licznie do giżyckiego miejskiego lasu na zawody kolarskie, a słoneczna pogoda na pewno miała w tym swój niemały udział. Człowiekiem od tzw. czarnej roboty, a mówiąc inaczej pomysłodawcą takiego rowerowego ruszenia i jesiennej kolarskiej rywalizacji był Jerzy Gawarecki z klubu TK Masters Giżycko, który jazdę na rowerze traktuje niemal jak oddychanie. Zresztą tego dnia miłość do roweru deklarowało wielu. Ci, którzy stanęli na starcie jako pierwsi, nie walczyli o super nagrody, dla nich największą wygraną była satysfakcja z ukończenia przejażdżki, dojechanie do mety i docenienie tego faktu przez organizatorów czyli pamiątkowy medal. Tomek pokonywał wyznaczoną trasę w towarzystwie mamy, ale jak mówi to zadanie i tak do najłatwiejszych nie należało. Brat Tomka, Janek zapewnia, że rower to jego żywioł. Mateusz na dystansie 5 km był najlepszy, bo jak mówi po raz kolejny sprawdziło się powiedzenie, że trening czyni mistrza. Podczas wakacji pracował, a jego środkiem transportu był właśnie rower, na którym pokonywał dziennie kilkadziesiąt kilometrów. Blisko 80-letni pan Wiesław, najstarszy uczestnik rowerowego biegu na tym samym dystansie 5 km zdradził nam, że przygotowywał się do startu. A jazda na rowerze to jeden z jego życiowych sposobów na zdrowie i dobrą kondycję. Dla kolarzy amatorów takie zawody to głównie niebywała frajda, a zawodnicy z kolarskich klubów musieli dać z siebie nieco więcej. Widać to było na trasie, liczyła się każda sekunda, wdrapując się pod stromą górkę kolarze musieli dołożyć starań by wydobyć z siebie, jak najwięcej mocy, zjeżdżając z górki musieli do maksimum wykorzystać prędkość zjazdu, a do tego uważać by w tych leśnych warunkach nie wyrzuciła ich z trasy. Kilka kategorii wiekowych rywalizowało podczas jednego wyścigu: żacy, młodzicy, juniorzy i mastersi, a każdy kolarz z nadzieją na zwycięstwo pokonywał leśne ścieżki giżyckich zawodów.

Redakcja
Fot. Wiesław Zygmunt

II edycja VII Pucharu Polski Żeglarzy Niepełnosprawnych trwała przez dwa dni, a rozgrywana była w Giżycku na jeziorze Kisajno. O miano najlepszych i nagrody walczyło 16 trzyosobowych załóg z różnych stron Polski. Jak się kolejny raz okazało niepełnosprawność wcale nie musi uwiązywać czy izolować i wcale nie musi powstrzymywać wiatru wiejącego w żagle. Rywalizacja na wodzie jest nie tylko dobrym spędzeniem czasu, ale też świetną formą rehabilitacji dla osób po wypadkach lub ciężkich chorobach. Uczestnicy II edycji VII Pucharu Polski nie narzekali na pogodę, było ciepło, słonecznie, a i wiatr sprzyjał. Żeglarze zmierzyli się ze sobą podczas ośmiu wyścigów. A najlepsi wśród żeglarzy niepełnosprawnych ruchowo byli: Marian Zakowicz, Ewa Nazarowska i Wiesław Borowiecki natomiast wśród żeglarzy niesłyszących: Tomasz Gumiński, Karolina Osajda i Daniel Oliwa.

X

Right Click

No right click